Trudno nie zauważyć, że obecnie coraz więcej osób decyduje się na założenie konta w jednej z firm bukmacherskich. Wielu graczy sądzi, że typowanie to jedna z najłatwiejszych rzeczy pod słońcem. Wydaje im się, że wystarczy tylko grać na tak zwanych pewniaków, żeby konsekwentnie pomnażać własne oszczędności… Rzeczywistość okazuje się jednak o wiele mniej kolorowa. Dlaczego w zakładach bukmacherskich nie ma jednak pewniaków, które na 100% wejdą?

Obstawianie niskich kursów nie jest opłacalne
Ogólnie granie stosunkowo niskich kursów nie ma większego sensu. Chodzi nam o 1.10, 1.15, 1.20 itp. Jeśli typujesz single, to nawet jeśli Twój typ okaże się słuszny, to… i tak możesz być na tym stratny (albo ewentualnie bardzo mało wygrać). Wszak do tego wszystkiego dochodzi podatek. Załóżmy, że grasz za 10 PLN kurs 1.20. Jeśli trafisz, to wygrasz 10.56 PLN. Nie są to zatem na pewno żadne kokosy. A z dalszej części dzisiejszego artykułu dowiesz się, że granie takich kursów i tak koniec końców nie gwarantuje sukcesu. Niektórzy decydują się jednak na nieco inną strategię. Nie grają zatem singli o bardzo niskich kursach, ponieważ taka taktyka nigdy do niczego dobrego nie może doprowadzić. Stawiają jednak na takie typy, by podbijać ogólny kurs w ramach kuponu akumulowanego (składającego się z dwóch lub nawet więcej zdarzeń). To także nie ma jednak większego sensu.
Bonus 29 PLN bez depozytu w STS!
Kod promocyjny: BETONLINE
Dlaczego uważamy, że nie jest to jednak logiczne? Pamiętaj, że każdy dodatkowy mecz na kuponie zmniejsza prawdopodobieństwo finalnej wygranej. A przecież kurs typu 1.20 znacząco nie zwiększy ewentualnej wygranej, prawda? Wręcz przeciwnie, jeśli chcemy przestać przegrywać w zakładach to takie kursy omijamy. Trzeba zatem zastanowić się, czy jest to gra warta świeczki. Naszym zdaniem, nie ma sensu tak robić, bo to tylko woda na młyn dla firm bukmacherskich, które czekają na nasze niepowodzenia. To zatem pokazuje, że warto się takich właśnie niskich kursów generalnie wystrzegać.
Lepsze drużyny czasami lekceważą rywali
Niektórzy uważają (zazwyczaj są to osoby początkujące), że wystarczy tylko postawić na kilka najlepszych ekip (np. futbolowych) i to wystarczy, by zainkasować naprawdę dużo pieniędzy. W internecie przecież jest mnóstwo przykładów jak zawodowi typerzy w Polsce wygrywają ogromną kasę, nie może to być takie trudne prawdą? W rzeczywistości wygląda to jednak dużo gorzej… Dlaczego zatem teoretycznie sporo mocniejsi nie wygrywają? Z rozmaitych powodów. Chodzi m.in. o to, że faworyci nierzadko lekceważą swoich rywali. Nie tak dawno mieliśmy świetny przykład w tym aspekcie. Real Madryt podejmował na swoim terenie Cadiz CF. Nie da się ukryć, że Królewscy byli zdecydowanymi faworytami tego starcia. Teoretycznie wszystko przemawiało za ich spokojnym zwycięstwem. Potencjał, obecna forma, atut własnego stadionu. Gospodarze to aktualni mistrzowie Hiszpanii. Cadiz CF to zaś beniaminek. Kursy na madrytczyków były bardzo niskie. A finalnie to właśnie goście pokonali Los Blancos 1:0.

Kilka dni później Real Madryt wygrał zaś na wyjeździe z FC Barceloną 3:1. Łatwo zatem zauważyć, że Królewscy po prostu zlekceważyli beniaminka. Myśleli, że uda im się wygrać jak najmniejszym kosztem sił. Stało się jednak zdecydowanie inaczej. A takich przykładów ogólnie nie brakuje. Czasami tym najlepszym ekipom jest po prostu ciężko zmobilizować się na teoretycznie dużo słabszych przeciwników. Stąd nie brakuje niespodzianek, a niskie kursy nie wchodzą….
Duża intensywność spotkań daje o sobie znać
Obecnie nawet najlepsi mają z tym problem. Jest to bardzo widoczne m.in. w futbolu. Wszak spotkania są rozgrywane na okrągło co kilka dni. W trakcie weekendu drużyny grają na krajowym podwórku. Za kilka dni mają już spotkania w ramach Ligi Mistrzów albo Ligi Europy. Ekipy słabsze mogą pozwolić sobie na zdecydowanie więcej wolnego. Taka duża intensywność daje zaś o sobie znać. Faworytom czasami brakuje już sił, co zespoły o mniejszym potencjale (ale jednocześnie bardziej wypoczęte) mogą oczywiście wykorzystać.
Legalny bukmacher | Oferta bonusów | Kod promocyjny |
---|---|---|
sts.pl | 29 PLN bez depozytu | Kod: BETONLINE |
efortuna.pl | 2230 PLN w bonusach | Kod: BETONLINE |
betfan.pl | 600 PLN bez ryzyka | Kod: BETONLINE |
Nie tak dawno Bayern Monachium przegrał w delegacji z Hoffenheim 1:4. Kliku zawodników mistrzów Niemiec (w tym Robert Lewandowski) przyznało, że powodem było bardzo duże zmęczenie. Tym bardziej teraz nie opłaca się zatem grać bardzo niskich kursów na faworytów. Obecnie jest bowiem (z powodu szaleńczego tempa rozmaitych rozgrywek) więcej niespodzianek niż zazwyczaj.
Słabsi bardzo mobilizują się na spotkania z mistrzami
Zasada „bij mistrza” obowiązuje tak naprawdę w każdym sporcie. Nie da się ukryć, że ekipy teoretycznie słabsze podejmując np. na swoim terenie mistrza konkretnego kraju są bardzo zdeterminowane. Wygrana z najlepszymi to łakomy kąsek. Dzięki temu można się bardzo mocno podbudować przed kolejnymi etapami sezonu. Taka wiktoria potwierdza słuszność konkretnych metod treningowych i wynagradza ciężką pracę.
Poza tym zawodnicy chcą się pokazać, bo mają zamiar w przyszłości grać w lepszym zespole i tym samym zarabiać znacznie więcej gotówki. A jeśli faworyci zlekceważą swoich przeciwników i będą chcieli wygrać „na stojąco”, to wtedy o niespodziankę jest jeszcze łatwiej. Nie można zatem zakładać, że w sporcie są pewniaki. Zawsze trzeba liczyć się z tym, że faworyt może zawieść…